Nauka dotyku... część 1
- Renata Snarska
- 13 gru 2017
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 15 gru 2017
Moja przygoda z autyzmem zaczęła się w 2011 roku, kiedy to zdiagnozowaliśmy Frania. Miał niespełna 2 latka i był dzieckiem totalnie niedotykalskim. Od małego domagał się odłożenia natychmiast po zjedzeniu, nigdy nie płakał, żeby go wsiąść na ręce, nie chciał być noszony i nie lubił kiedy go przytulałam.

Kiedy trafiliśmy na diagnozę SI to oczywiście okazało się, że są zaburzenia. Starsza pani, która nas diagnozowała i zobaczyła moje przerażenie, powiedziała mi coś bardzo ważnego: "Kochana jesteś fizjoterapeutą, kto jak nie ty da radę". To dało nam siłę do działania, poradziła nam też, żebyśmy najlepiej sami nauczyli go przytulania, bo wtedy zbudujemy więź, a "lepiej na siłę niż wcale". No i tak się zaczęło...
Masaż klasyczny... przedstawię wam techniki zasady i podstawy,
Masaż rożnymi przyrządami... nasze gadżety i zabawki pomocne w tym przypadku,
Masaż Wilbarger...
Ale przede wszystkim zmieniliśmy podejście. Zaczęliśmy go brać na ręce, tulić, gilgotać, kąpać się z nim w wannie i pod prysznicem. Myślicie - super, ale szkoda że tak późno... też żałuję.
Sąsiedzi chyba mieli się ochotę wyprowadzić. Był to wrzask nie do opisania. Pierwsze kilka dni płakał, wściekał się i za każdym razem, jak go brałam na ręce, to kończyło się płaczem.
Ale przeszło, zaczął się uspokajać, nawet uśmiechać... potem śmiać. A po około 2 tygodniach sam już się wspinał na kolana na gili... gili...
Kommentare